Królewna Śnieżka z Auschwitz-Birkenau
Zigeunerlager - cygańska część Auschwitz-Birkenau. 11 tysięcy dzieci. Ponad 300 przychodzi tam na świat. I umiera. Po narodzinach. Pozostałe odchodzą podczas eksperymentów, mordowane są w czasie likwidacji obozu.
27 stycznia 1945 roku. Sobota. Godzina 15.00. Armia Czerwona wyzwala Auschwitz i oddalony o 3 km Birkenau. 9 tysięcy więźniów. Około 500 dzieci. Skrajnie wyczerpani, nie przetrwaliby pieszej ewakuacji. Czekała ich śmierć. Esesmani zdążyli zabić 700 osób, 200 spalili żywcem. Od miesięcy trwa zacieranie śladów. Słychać huk wysadzanych krematoriów. Pierwsze w gruz zamienia się krematorium IV. Więźniowie opróżniają doły do palenia ciał, magazyny z setkami tysięcy ubrań i butów, próbują przysypywać ziemią popioły ofiar. 65 tysięcy więźniów różnych narodowości w sierpniu zostaje ewakuowanych w głąb Rzeszy. Ewakuację poprzedzał rozkaz Himmlera. Opatrzył go ostrzeżeniami dla komendantów: „Führer czyni panów osobiście odpowiedzialnymi (…) za dopilnowanie, aby żaden więzień obozu koncentracyjnego nie wpadł żywy w ręce wroga”. Ruszają Marsze Śmieci. Do słabych, tych, którzy nie dawali rady iść, do uciekających, próbujących się ukryć, naziści strzelają. Zabijają kilkanaście tysięcy bezbronnych ludzi. Miesiąc później w obozie mordują członków tak zwanych Sonderkommand, głównie Żydów, zatrudnionych przy obsłudze komór gazowych i krematoriów, świadków eksterminacji. Komora gazowa pracuje nieprzerwanie jeszcze do listopada. 16 stycznia z obozu wyjeżdża doktor Mengele. Zabiera ze sobą wyniki swoich badań. Sądzi, że w przyszłości mogą być dla niego kluczem do kariery, prestiżu i majątku. Dzień przed wyzwoleniem chaos. Wszyscy Niemcy uciekają. Płoną stosy akt, dokumenty, wykazy deportowanych, zagazowanych. Niektóre z cennych dokumentów, fotografii więźniom udaje się ukryć.
Radzieccy żołnierze wchodzą do obozu i krzyczą do ludzi: „Uże wy swobodnyje”. To chwila zupełnie niepojęta. Pielęgniarki, by urchronić ocalałych od śmierci podają każdemu zaledwie po łyżce zupy. Wielu próbuje ukrywać jedzenie, pajdy chleba wkładają pod materace. Słowo „kąpiel” wywołuje lęk, spazmatyczny krzyk. Chorzy nie pozwalają, by zrobiono im zastrzyk. Strzykawka w ręku lekarza przywołuje tylko jedno wspomnienie - konających po śmiercionośnej dawce fenolu. Niedługo potem w obozie pojawiają się miejscowi, przyjezdni. Szabrują, co się da. W tym czasie Führer żyje już w świecie swoich urojeń. Nie jest pewne, czy na początku 1945 roku zdawał sobie sprawę, że gra jest skończona. W jego chorym umyśle wciąż powraca „kwestia żydowska”. Wtóruje mu jego architekt propagandy. 7 stycznia 1945 roku Goebbels notuje - „Tego popołudnia piszę artykuł o kwestii żydowskiej. Konieczne jest ponowne zajęcie się nią na szerszą skalę. Tego tematu nie można zostawić w spokoju. Żydów na całym świecie nie ucieszą moje argumenty”.
Hitler lubi kreskówki Disneya
Oficjalnie filmy z wytwórni Disneya w nazistowskich Niemczech są zakazane. Goebbels jednak przywozi Führerowi kopie bajek. Podczas prywatnych seansów przywódca Trzeciej Rzeszy ogląda Pinokia i Królewnę Śnieżkę. W swoich pamiętnikach Goebbels pisze, że takie prezenty wywołują zachwyt na twarzy Führera, na seansach bawi się jak dziecko.
Siedem lat temu William Hakvaag kupił na aukcji jeden z pejzaży Hitlera. Po zdjęciu ramy pod płótnem odnalazł cztery ukryte akwarele - trzy z nich przedstawiają krasnoludki z Królewny Śnieżki. Czwarta – Pinokia. Opatrzone są inicjałami „A.H”. Powstały podczas wojny, w 1940 r. Taką datę nosi pejzaż, pod którym je ukryto.
Zigeunerlager
Cygańska część Auschwitz-Birkenau. 11 tysięcy dzieci. Ponad 300 przychodzi tam na świat. I umiera. Po narodzinach. Pozostałe odchodzą podczas eksperymentów, mordowane są w czasie likwidacji obozu. W Zigeunerlager życie z pozoru toczy się normalnie. Zwieziono tu Romów z całej Europy. 23 tysiące ludzi. Obozu nie przeżyło 20 tysięcy z nich. Mężczyznom nie golono głów. Kobiety nosiły kolorowe stroje, chusty. Nie rozdzielano rodzin. Zamknięci wszyscy razem: różne klany, grupy. Bogaci, którzy żyli wygodnie i ci, dla których domem był cygański tabor. Wśród nich także niemieccy Sinti niezadający się z Cyganami. Tak ciekawi, że Himmler proponuje najpierw, by stworzyć rezerwaty, w których można by ich obserwować, jak żubry. Porzuci ten pomysł. Każdy z domieszką cygańskiej krwi będzie trafiał „do gazu”. Na terenie obozu na polecenie doktora Josefa Mengele powstaje Kindergarten – żłobek i przedszkole, w którym przebywają dzieci do 6 roku życia, i starsze, którymi interesował się Mengele. Wyselekcjonowane zostają 24 pary bliźniąt i 72 osoby - głównie dzieci z anomaliami fizycznymi.
Mengele pełni funkcję naczelnego lekarza „obozu cygańskiego”, jest też lekarzem w ambulatoriach i obozowych szpitalach. Ale najbardziej lubi swoje badania antropologiczne. Bada Romów, bliźnięta, ludzi z ułomnościami anatomicznymi, zachwycają go osoby niewielkiego wzrostu. Kiedy w maju 1944 do Auschwitz przyjechała słynna Trupa Liliputów Mengele był zachwycony, pękłał z dumy, że trafiła mu się tak wyjątkowa rodzina – siedem karłów. W części łaźni za blokiem 32 ma swoją pracownię. Tam przetacza krew bliźniakom, zaraża je tyfusem chcąc sprawdzić, czy będą znosić chorobę tak samo. Zszywa żyły i fragmenty ciał dwóch chłopców, by przez kilkanaście godzin konając w mękach upodobnili się dla niego do bliźnią syjamskich. Asystuje przy sekcjach zwłok, które przeprowadza dla niego więzień, patolog Miklos Nyszli. Porównują organy bliźniąt, robią z nich preparaty, które trafiają do Instytutów Higieny, Akademii Medycznych w Trzeciej Rzeszy.
W celach propagandowych dzieci są filmowane i fotografowane. Nieświadome maluchy zanim doznają niewyobrażalnych cierpień bawią się beztrosko, dostają zabawki, cukierki. Spotykając doktora Mengele biegną do niego ufnie krzycząc: „Wujku!”. Doktor śmieje się do nich dobrotliwie. Kiedy go dopadają, żartuje, rozdaje im łakocie. Jest dla nich łagodny. Z jego polecenia powstaje plac zabaw z piaskownicą. W baraku, gdzie dzieci mieszkają każe wybielić ściany.
Farby wodne
„Tuż przed Gwiazdką 1943 roku dwudziestoletnia Dina Gottliebova stoi w Birkenau naprzeciw drewnianej ściany baraku. Ma farby, pędzle. Zastanawia się, co namalować” – tak Lidia Ostałowska przestawia czytelnikom bohaterkę swojej książki. Trudnej, ale i niezwykłej. To jedna z takich opowieści, które raz przeczytane zostają z nami na zawsze. Dina maluje sceny z disneyowskiej Królewny Śnieżki. Dzieci się cieszą. Królewna i jej zabawne krasnoludki. Film widziała siedem razy. Studentka Akademii Sztuk Pięknych do Auschwitz-Birkenau trafia z matką, nie chce jej zostawić samej. Z Terezina, któregoś dnia jadzie za nią w transporcie z innymi pociągiem na Wschód. W obozie Dinę ratuje talent. Kupuje za niego także życie swojej matki. Na początku maluje numery na barakach, potem portrety dla esesmanów. Zaczyna też pracować dla doktora Mengele. Choć żyje w strachu przed śmiercią, jak tysiące innych więźniów, rola prywatnej akwarelistki Mengelego daje jej pewną gwarancję, że dopóki jest potrzebna, dopóty będzie żyć. „Anioł Śmierci” nie do końca jest zadowolony z dokumentacji fotograficznej swoich eksperymentów. Chce, by podobizny cygańskich modeli oddawały naturalne odcienie barw twarzy, znaki szczególne, detale. To dla niego Dina wodnymi farbami oddaje najsubtelniejsze cechy rasowe Romów. Maluje długo – każdy portret dwa tygodnie. „Atmosfera była jak w laboratorium, gdzie naukowcy badają zwierzęta. Z pewnego rodzaju uprzejmością. Mengele nigdy nie sprawiał wrażenia, że traktuje Cyganów jak ludzi” - mówi Dina, która obserwowała codzienność w braku.
Książka Ostałowskiej dotyka zapomnianego, marginalizowanego tematu ludobójstwa na Romach. Autorka nie licytuje się sama ze sobą czyje cierpienie było większe - Żydów? Polaków? Romów? Węgrów?... Innych nacji i narodowości? Nie bawi się w buchalterię. Oddaje pamięć i sprawiedliwość. Niezwykle precyzyjnie buduje obraz, w którym Romowie byli dla nazistów z jednej strony „zwierzętami w cyrku”, z drugiej przez swoją odrębność, obyczajowość budzili pewną ciekawość. Niezwykła to historia, także przez los ludzki, historię samej Diny. Ta opowieść przeraża i porywa jednocześnie.
Céline
„Niezmordowany. Całe godziny spędza w baraku eksperymentalnym cygańskiego obozu, pół dnia jest na żydowskiej rampie. Jeden po drugim nadjeżdżają wagony z Węgier. Tego, co wyczynia, nie można nazwać selekcją. Jego ręka wskazuje już tylko jeden kierunek: na lewo. Całe transporty w komplecie trafiają do komór gazowych lub dołów paleniskowych” – pisze Ostałowska o tym, jak świadkowie zapamiętali doktora Mengele. Także malowani przed Dinę ludzie, kiedy byli już „zużyci”, niepotrzebni, znikali.
Tyko z jedną portretowaną kobietą Dina rozmawia. Céline siedzi przed nią w niebieskiej chuście na głowie. Mówi, że była matką. Jej dwumiesięczna córka zmarła. W trakcie pracy nad portretem zjawia się Mengele. Odsłania ucho Cyganki. Jego kształt, to ważna cecha określająca rasę. Dina podpisuje swój pierwszy portret. Zostaje mu też przyporządkowany wpis – „Mieszaniec cygański z Niemiec”. Autorce akwarela się nie podoba. Mengele jest zadowolony. O innych portretowanych Romach nic nie wiadomo. Któregoś dnia Mengele prosi Dinę by go namalowała. Pracuje starannie, dbając o każdy detal. Maluje z lękiem, że jeśli doktor nie będzie zadowolony zastąpi ją inną portrecistką, a ona trafi do gazu. Udaje się. Nie podoba mu się jedynie kolor munduru, jest za ciemny.
Z końcem lipca 1944 roku po pierwszej nieudanej próbie likwidacji obozu cygańskiego, gdy nazistów powstrzymał buntu zorganizowany przez Romów ich obóz ostatecznie przestaje istnieć. Niemcy mordują wszystkich. Jedynie chorym i ocalałym jeszcze bliźniętom na polecenie Mengelego malowano oznaczenia, by po śmierci koniecznie wykonywać im sekcję zwłok. Dina z matką opuszczają Zigeunerlager wcześniej. Przechodzą selekcję. Mengele okazuje swoją łaskę.
Bajka Diny
Autorka „Farb Wodnych” snuje też opowieść o życiu Diny. Życiu splecionym z bajką. Może opowiada tak naprawdę o jej przeznaczeniu? Bo życie obozowej akwarelistki jawi się w pewnym momencie czytelnikowi jak arcydzieło. Po ewakuacji Auschwitz Dina trafiła do obozu w Ravensbrück. Kiedy kończy się wojna przedostaje się do Pragi. Rok później wyjeżdża do Paryża. Zapisuje się na malarstwo. Studiuje i szuka zajęcia. Zgłasza się do jednej z wytwórni, która oferuje jej pracę asystentki animatora. Tak poznaje Amerykanina Arta Babbitta, rysownika z wytwórni Disneya. To Babbitt rysował Królewnę Śnieżkę. Dina zostaje jego żoną. Wyjeżdża z mężem do Stanów. A tam tworzy animacje dla największych studiów filmowych - rysuje Speedy’ego Gonzalesa i Kaczora Daffy’ego. Po latach w swojej pracowni znów namaluje też Céline. Jeden portret z odsłoniętym uchem. Na drugim przysłania go niebieska chustka.
Zapomniane akwarele
Kiedy Dina wraca do Pragi, syn oświęcimskiego kolejarza zabiera z Auschwitz- Birkenau dziecko. Robi to dla swojej matki, której umarła córka. Sierota z obozu ma ją zastąpić. Dziecko jest chore, słabe. Na granicy życia i śmierci. Kiedy wynosi ją z wyzwolonego obozu jeden z więźniów wciska mu do ręki jakiś rulon. Sześć rysunków, nieznane nikomu twarze. Akwarele Diny Gottliebovej.
Po latach Ewa pokazuje w Muzeum Auschwitz podarowane rysunki i swój obozowy numer - A5116. Władze Muzeum rozpoczynają poszukiwania rodziny Ewy i autora akwareli. Jej rodziny nie udaje się znaleźć, autorkę portretów, tak. W 1973 roku Dina Gottliebova – Babbitt przechodzi przez bramę obozu. Opowiada, co tu przeżyła. Dostaje fotokopie swoich portretów. Wtedy ma też usłyszeć, „Jeśli ktoś ma prawo do akwarel, to tylko doktor Mengele, ale on się raczej po te rysunki nie zgłosi” – pisze Ostałowska. Od tej pory Dina całe życie będzie walczyć o obrazy. Nigdy nie udzieli wywiadu polskim dziennikarzom. Odmówi też Ostałowskiej. Próbowała na początku lat 90., kiedy pisała o Romach. Autorka książki w jednym z wywiadów mówiła – „Ona chce zaleczyć swoje rany, oni ocalić pamięć zamordowanych”. Powstaje spór - kto jest właścicielem portretów? Autorka prac? Muzeum, które dokumentuje Zagładę? Społeczność Romów? Ostałowska nie rozstrzyga, kto ma rację, ale przyznaje, że dokumentacja, praca nad książką już nie daje jej takiej pewności, czy akwarele powinny zostać w Muzeum.
Na temat zagłady Cyganów wiemy mało, bo niewiele ocalało dokumentów. Dlatego akwarele Diny Gottliebovej- Babbitt tak poruszają, bo przywracają pamięć. Czy obrazy, które Dina malowała na zamówienie jednego z katów Auschwitz- Birkenau wracając do niej po latach przyniosłyby jej ukojenie? Tego się już nie dowiemy. Dina Gottliebova- Babbitt zmarła w 2009 r.
*****
Brazylia. 1979 r. Josef Mengele pływając w morzu dostaje udaru. Utonięcie dla jego ofiar, to byłaby najpiękniejsza śmierć.
W 1985 r. niemieccy śledczy dotarli do jego grobu. Szczątki ekshumowano.